Bohaterami historii są Australijczyk Mark i obrączka ślubna, którą kilka lat wcześniej założyła mu na palec jego żona Dorota. Polsko – australijskie małżeństwo co roku spędza lato, wspólnie z dziećmi, na campingu nad jeziorem Garda w ukochanych Włoszech.
Pewnego lata pobyt we Włoszech kończy się dość niefortunnie – podczas podczepiania przyczepy do samochodu coś poszło nie tak i przyczepa całą swoją masą spadła na dłoń Marka. Ręka spuchła błyskawicznie. Szybko decydują się rozciąć obrączkę u pobliskiego jubilera, więc w przeciwieństwie do zmasakrowanej dłoni, obrączka jest w całkiem niezłym stanie.
Po powrocie do Polski Mark trafia do mnie i z rezygnacją prezentuje mi „pamiątkę” z Włoch. Obrączka ma nietypowy kształt – jest kwadratowa i składa się z dwóch nałożonych na siebie elementów. Należy ją nie tylko scalić ale także powiększyć, bo palec po wypadku jest po prostu o kilka rozmiarów większy.
Całkiem przyjemna robota… obrączka po przejściach „przed i „po” :